Do KN
Gdybym była po drugiej stronie światła
w szarej strefie ludzkiej duszy
co to się powinna ukrywać przed własną źrenicą choć wciąż pnie się na szczyt
wieży Eiffla, wieży Babel
powinnam cię dzisiaj zapytać czy siedzisz
jak przystało na sfinksa
(albo przynajmniej wytresowanego psa
którego pan kocha miłością wierną, choć twardej ręki)
Gdybym wybrała by dać słowo
– daję słowo –
zapytałabym cię dzisiaj
eksperta do spraw wyższych niż plugawy lud u stóp twojego biurka
jak ci smakuje strach w oczach wroga, a jak w oczach… dziecka
Na szczęścia dziś nie trzeba mi mówić
Tak jak i nie trzeba mi już pisać krwią
Dziś cisza.
Cisza porządku
MEDAL
Wciąż jeszcze się myśli
śni się
Ból
jakby kamień u szyi…
Popatrz z drugiej strony – mówią
Ale ten medal ma tylko jedną twarz
ubraną w za duży garnitur
i śmieszne klaunie buciki
Medal za uśmiech
i trzepotanie rzęs
A ja – tylko prawdę…
więc wyrzut sumienia
Medal.
I dobrze – mówi
niech go sobie na szyi wieszają inni
Dla siebie korzeniami
Dla siebie – korzeniami…
Od Ojca, matki
i zabieganych o to, co wewnętrzne luminarzy…
Z jednej gleby
słodkiej ich dobrocią
słonej moimi łzami
Dla innych – cieniem…
Nie zabiegać, nie pytać, mówić mało
PO cichu
Karnie
z Oddaniem
iść pRostą drogą
do końcA
…dopóki lepsza się nie stanę…
Czy to ja (?) jestem właścicielem
strzeżonego i pielęgnowanego troską drzewa
(które ma trwać choć gałęzie wyschnięte, konar ociosany
wiatrem)
Wieczność…
jesień…
Czy to ja jestem tym drzewem..?